Panika na Manhattanie

Panika na ManhattanieKraków Biznes Park od kilkunastu miesięcy walczy o zwiększenie liczby pociągów, którymi chce dojeżdżać do pracy kilka tysięcy ludzi. Sprawa staje się paląca, bo za chwilę zamknięte będzie rondo pod Makro.
Miny pracowników Kraków Biznes Parku w Zabierzowie zrzedły na wieść o planowanym zamknięciu ronda pod Makro na czas jego przebudowy. Już teraz ledwo mieszczą się oni w pociągu z Krakowa do Zabierzowa, dojeżdżając rano do pracy i wracając do domu. Nie wyobrażają sobie co będzie, kiedy ich koledzy dojeżdżający na razie samochodami, będą chcieli przesiąść się na kolej ze względu na przebudowę ronda.

W firmach mających swoje siedziby w KBP pracuje teraz ponad 4 tys. osób. Ponad połowa do pracy dojeżdża pociągiem. I już teraz w wagonach są tłoki. Dlatego strach przed pogorszeniem się sytuacji jest uzasadniony, bo na parkingu pracowniczym codziennie staje ok. 1500 samochodów. Znaczna część ich kierowców już teraz deklaruje, że na czas remontu ronda chciałaby skorzystać z kolejowego przystanku. - Kilka razy zdarzyło mi się nie zmieścić do szynobusu, kiedy jechałem rano do pracy. Musiałem potem czekać prawie trzy kwadranse na następne połączenie. Tłok jest codziennie. Już zrezygnowałem z szukania miejsca siedzącego, zawsze stoję - narzeka pan Piotr pracujący w jednym z biur w KBP. - Z tego, co wiem, szefowie KBP od dłuższego czasu starają się o zwiększenie częstotliwości odjazdów. Na razie nic się nie zmieniło. Mam wrażenie, że dla PKP cudem było w ogóle uruchomienie przystanku przy naszych biurowcach - dodaje.

Pracujący dla Shella w Zabierzowie pan Szymon również narzeka na kolejowe połączenie. Po zeszłorocznych wakacjach zrezygnował z pociągu i jeździ samochodem; miał dość ścisku. - Teraz, kiedy zamkną rondo koło Ikei, pewnie będę musiał się przeprosić z koleją. Od kolegów słyszę jednak, że będzie mnie to kosztowało wiele cierpliwości.

Dyrektor generalny Shella Patryk Dembowski potwierdza, że starania o poprawę jakości połączenia z centrum Krakowa na razie skończyły się na niczym. - Trwa to już chyba półtora roku jak staramy się o większą częstotliwość pociągów rano i po południu. Słyszymy, że nie da się tego zrobić, bo PKP miałoby problem z dostosowaniem rozkładów jazdy do innych pociągów - mówi Dembowski. - Bez odzewu pozostają jednak również nasze prośby o podstawianie w tych godzinach większych wagonów. Skoro nie da się częściej, to chcielibyśmy chociaż, by więcej ludzi mieściło się w tych pociągach, które jeżdżą - żali się.

Urząd marszałkowski, który od stycznia tego roku jest właścicielem PKP Przewozy Regionalne (to ich pociągami jeżdżą pracownicy), zapewnia, że nie ignoruje wniosków z KBP. - Tyle że na razie mieliśmy na głowie inne rzeczy. Polepszenie sytuacji na trasie prowadzącej przez Zabierzów przewidywaliśmy najwcześniej w połowie grudnia tego roku. Wtedy wchodzi nowy rozkład jazdy - wyjaśnia Irena Cebula, odpowiedzialna w urzędzie marszałkowskim za zarządzanie kolejami. Przed zmianami województwo będzie mieć wyniki przetargów na obsługę połączeń kolejowych w Małopolsce. - Dowiemy się wtedy, na co nas stać. Niestety zakładam, że nie na wiele - nie kryje dyrektor Cebula. Na wieść o planach zamknięcia ronda Ofiar Katynia urząd marszałkowski zareagował jednak błyskawicznie. Urzędnicy zlecili już Przewozom Regionalnym szybkie przeliczenie, jak zorganizować kursy wagonów, by na okres przebudowy do Zabierzowa jeździły większe pociągi. - Trzeba będzie to zrobić koniecznie. Jeśli ludzie chcą się przesiadać na pociąg to musimy im wyjść naprzeciw, bo później już nigdy o tym nie pomyślą - zapewnia Cebula i dodaje: - Cały problem z tym połączeniem polega na tym, że o ile do przystanku w Zabierzowie w pociągu jest tłok i mamy z tego pieniądze, to dalej wagony są już puste. A muszą jechać aż do Krzeszowic. Dopiero tam da się je zawrócić.


Źródło: www.miasta.gazeta.pl/krakow
Zaloguj się jako Użytkownik aby móc dodawać komentarze.
«
»
«
»