Działki gminne na sprzedaż

Działki gminne na sprzedażMagistrat nie zamierza schodzić z cen swoich nieruchomości poniżej cen z operatów szacunkowych. Gminie nie zależy bowiem na sprzedaniu za wszelką cenę swoich działek.

- Gmina nie kończy działalności z końcem 2009 roku, tylko trwa dłużej. Nie ma więc potrzeby wyprzedawania majątku - wiceprezydent od mienia Michał Wierzbicki nie ukrywa jednak, że w tym roku miasto ma zastój w interesie.

I choć już w ubiegłym roku nie było najlepiej - nie udało się znaleźć kupca na plac Inwalidów Wojennych, który miał zasilić budżet miasta kwotą przynajmniej 50 mln zł (na tyle ustalona była cena wywoławcza, mimo dwóch podejść nie zgłosił się do niego jednak ani jeden potencjalny nabywca), to patrząc na rok bieżący i tak należy mówić o sukcesie.

- W 2008 roku udało się nam sprzedać kilka nieruchomości w sumie na 60 mln zł. Przy ich sprzedaży, by ustalić cenę wywoławczą, przemnażaliśmy cenę z operatu nawet przez 1,2 czy 1,5. W tym roku wystawiając działkę na sprzedaż za cenę wywoławczą bierzemy już cenę z operatu - wylicza Wierzbicki.

Tak było z liczącą 1400 metrów działką przy Elektrycznej, na którą znalazł się właśnie chętny - firma Kalter zapłaciła po 600 zł za metr. W sąsiedztwie konsulatu białoruskiego będzie mogła zbudować obiekt o funkcjach usługowych, gastronomicznych lub hotelowych z zastrzeżeniem, że zapewni 40 ogólnodostępnych miejsc parkingowych dla mieszkańców. W ubiegłym roku z kolei ze wspomnianym przelicznikiem udało się sprzedać m.in. blisko dwuhektarową działkę przy Krętej za ponad 15 mln zł oraz Blokowej za 6 mln (przy cenie wywoławczej 4 mln zł). I jedna, i druga przeznaczona była pod mieszkaniówkę. Dlatego też stały się łakomymi kąskami dla lokalnych deweloperów. Nieco gorzej było już z terenami pod usługi. Wprawdzie znalazł się chętny na zabytkowy magazyn przy alei Piłsudskiego, ale już z nabywcą działki przy alei Jana Pawła II na granicy gminy Białystok i Choroszcz było znacznie gorzej. Podobnie z Bojarami, gdzie miasto próbuje - jak na razie bezskutecznie - znaleźć nabywcę na kilka nieruchomości.

- W przypadku Bojar mówimy o specyficznym nabywcy. O kimś, komu nie zależy na zakupie wielkiej nieruchomości, ale chce mieszkać w drewnianym domu. Można rzec, że to oferty dla koneserów - podkreśla Tadeusz Arłukowicz, wiceprezydent od kultury i zabytków.

A ofert tych jest w sumie aż osiem - tyle działek miasto chciałoby sprzedać w drewnianej dzielnicy. Na części z nich stoją jeszcze domy, niektóre są już puste. Ale jeśli nawet ktoś je kupi, będzie mógł tam zbudować jedynie drewniane domy jednorodzinne, zgodnie z wzornikami przygotowanymi przy współpracy z konserwatorem. Kolejnych przetargów można się spodziewać jeszcze w tym roku - na Chopina, Wiktorii, Przygodnej oraz Wróblej.

Z innych planów warto wspomnieć o kolejnej działce, o którą mogą powalczyć deweloperzy. Tym razem przy Pułaskiego, na zapleczu powstającego tam kościoła. Na początku listopada wystawione będzie w sumie 4670 metrów za cenę wywoławczą niespełna 6 mln zł netto. Cała reszta to już mieszkaniówka jednorodzinna lub szeregowa. Ta druga zaplanowana jest przy Niewodnickiej i Białoruskiej na Starosielcach. Pierwsza m.in. przy Gedymina, Kiejstuta, Wallenroda i Jaroszówce. W wyliczance tej nie można również zapomnieć o terenach w specjalnej strefie ekonomicznej oraz placu Inwalidów Wojennych. Trzeciego podejścia do placu należy spodziewać się na początku października. Tym razem z ceną wywoławczą obniżoną z 50 mln do 35 mln zł. Jak będzie tym razem? Czas pokaże.


Źródło: www.miasta.gazeta.pl/bialystok
Zaloguj się jako Użytkownik aby móc dodawać komentarze.
«
»
«
»