Ustronie: kładki do rozbiórki

Kiedyś ponoć mógł po nich przejechać czołg, teraz niektóre stają się niebezpieczne dla przechodniów. Pierwsza z wybudowanych wiele lat temu na Ustroniu kładek ma być rozebrana jeszcze w tym roku

Kładki powstawały, bo Ustronie miało być bezpiecznym osiedlem. I wymyślono oddzielne drogi dla pieszych i samochodów, nigdzie się nie przecinające. Mieszkańcy przemierzają osiedle górą, po mostkach, a dołem jeżdżą samochody, nie potrzeba żadnych przejść dla pieszych, nie ma żadnych niebezpiecznych zakrętów - takie były założenia. I - jak twierdzą niektórzy mieszkańcy - kiedyś całkiem nieźle się sprawdzały.

- Dwadzieścia lat temu moja córka Ewa szła do szkoły. Tylko przez kilka pierwszych dni odprowadzałam ją do szkoły. Później dziecko chodziło już samo. Drogę Ewa znała i nie musiała przechodzić przez żadną ulicę, cały czas szła albo chodnikiem, albo kładką - opowiada pani Janina. - A mieszkaliśmy wtedy dobre kilkaset metrów od szkoły - dodaje.

Dziś kładki woli raczej omijać. - Na naszej jednostce - A niektóre są naprawdę w fatalnym stanie, schodki się kruszą, poręcze rdzewieją, a w betonie pojawią się dziury. Chodząc pod nimi, też trzeba uważać, jak pada - to się z nich leje, zimą spadają na ziemię sople - opowiada.

Ustronie: kładki do rozbiórkiCzasem spadają, jak się okazuje, także kawałki gruzu. - Był taki przypadek, że kawałek betonu z kładki upadł na samochód i musieliśmy płacić odszkodowanie - mówi Jan Zelek, prezes spółdzielni mieszkaniowej Ustronie.

Dodaje, że niektóre z 19 kładek ma ponad 30 lat. - Budowano je podobno tak, by mógł po nich przejechać nawet czołg. Dlatego są takie ciężkie. W dodatku, remontując sypiące się betonowe nawierzchnie, nie zrywano ich, ale zakrywano nowymi. Kładki stawały się coraz cięższe, a barierki coraz niższe, bo warstw nawierzchni przybywało - opowiada Zelek. - Dlatego niektóre teraz stają się niebezpieczne dla zdrowia i życia naszych lokatorów.

Gruz się odrywa, barierki są za niskie, w niektórych miejscach miały tylko 70 cm wysokości, a przepisy mówią, że powinny mieć 110 cm. Kładki trzeba podpierać stemplami. Z tego, co zaobserwowałem, z niektórych kładek ludzie korzystają bardzo rzadko - dodaje.

Dlatego spółdzielnia zamierza kładki albo rozebrać, albo postawić na ich miejsce nowe. Na razie dwa mostki trzeba było zamknąć. Tabliczka z napisem "przejścia nie ma" pojawiła się m.in. na tym, położonym najbliżej bloku przy Komandosów 2. Ten obiekt zostanie prawdopodobnie rozebrany, ale jeszcze nie wiadomo kiedy. W tym roku ma za to zniknąć kładka prowadząca z budynku przy Gagarina 3/5/7 na drugą stronę tej ulicy. Następne w kolejce do rozbiórki są mostki w pobliżu bloku nr 21/23, jeden nad ulicą Gagarina przy Lewiatanie, drugi nad uliczką wewnątrzosiedlową. Całkowicie zniknie skarpa przy tym właśnie bloku. Te roboty zaplanowano na pierwszy kwartał przyszłego roku. Nie ostaną się także dwie inne kładki na jednostce A: ta prowadząca z apteki do Megi (już zamknięta dla ruchu) i druga przy Komandosów 4. W trochę lepszym stanie są mostki na Sandomierskiej i Osiedlowej, ale i je czekają remonty albo rozbiórki.

Te, które jeszcze się nadają do użytku, są prowizorycznie naprawiane. - Łatamy dziury, podwyższamy barierki - mówi Zelek. Za kilka lat część obiektów zostanie zastąpiona nowymi. - To będą lekkie, metalowe konstrukcje - opowiada prezes.

Rozbiórkę kładek finansować będą wspólnie spółdzielnia i gmina.

Źródło: www.miasta.gazeta.pl/radom
Zaloguj się jako Użytkownik aby móc dodawać komentarze.
«
»
«
»